„Magiczne Zakaukazie”, czyli Gruzja i Armenia to nasz cel podróży na wakacje 2015 (dokładnie 20 lipca – 1 sierpnia). Trekking w pięknych i majestatycznych górach Kaukazu Południowego (przede wszystkim ten w okolicach Ushguli i kilkugodzinny pod kościółek Cminda Sameba pod Kazbekiem, 5047 m n.p.m. – perełka wyjazdu!), kąpiel w Morzu Czarnym, kosztowanie lokalnych gruzińskich win (a także lokalnego bimbru zwanego „chacha”:), koniaku Ararat czy wina z granatów), zwiedzanie kilkusetletnich monastyrów i wyjątkowy klimat postkomunistyczny (ogromne opuszczone zakłady, dziurawe drogi, krowy chodzące po drogach wymijane przez Łady i Wołgi, biedni i prości, ale za to bardzo gościnni ludzie, postkomunistyczne bloki…) to tylko niektóre z atrakcji wyjazdu. Ogromna różnorodność, zmieniające się krajobrazy, przyroda, fascynująca historia i kultura, tym zwabił nas ten region świata.
Pomysł nocnego wejścia na najwyższy szczyt Karkonoszy i jednocześnie w całych Sudetach już dawno wpadł mi do głowy. Po tym jak kupiliśmy czołówki (przy okazji jeśli ktoś się zastanawia to polecam latarkę Petzl Tikka XP) wystarczyło tylko poczekać na trochę cieplejsze wieczory i noce oraz ładną pogodę. Taka okazja pojawiła się na początku lipca.
Rok temu odwiedziliśmy Norwegię, tym razem wybór padł na Islandię – krainę ognia i lodu (wulkanów i lodowców). Według przewodnika Lonely Planet Islandia to kraj, który wciąż się tworzy („a country in the making”), co w 100% potwierdzam! Tu widać naprawdę, że nasza planeta to żywy organizm. I rzeczywiście scenerie są tu niesamowite – gejzery, wulkany i pola zastygniętej lawy (11% pow. kraju, często porośnięte mchem), gorące źródła termalne, bulgocące zbiorniki błotne, lodowce (ponad 11% pow. kraju, w tym największy lodowiec na świecie poza Antarktydą i Grenlandią) z jeziorami, na których pływają kry lodowe, malownicze zatoki i wioski rybackie, głębokie fiordy, spektakularne wodospady (10 tys. na wyspie!), surowa tundra (rozległe łąki, na których pasą się konie islandzkie z charakterystycznymi długimi grzywami), arktyczny zimny klimat, wielkie pustkowia, dzika przyroda… Krajobrazy jak ze Śródziemia Tolkiena. Niewiarygodna różnorodność. Do tego szansa na zobaczenie z bliska wielorybów podczas rejsów statkiem, obserwowania pięknych maskonurów, a także jednego z cudów natury – zorzy polarnej, widocznej tutaj od października do kwietnia (największa szansa w okresie grudzień-luty). To niewątpliwie jeden z najlepszych kierunków fanów dzikiej przyrody i trekkingów. Brak wstępów do parków narodowy, niewielka komercjalizacja – jedziesz i widzisz lodowiec czy wulkan, podchodzisz i dotykasz, wchodzisz na krater i patrzysz do środka. Tutaj za podziwianie krajobrazów czy zjawisk przyrodniczych i geologicznych się nie płaci (odpłatne są tylko aktywności typu rejsy statkiem/skutery śnieżne/jazda konna/kąpiel w gorących źródłach). Taka jest właśnie Islandia. Ze względu na szczególne położenie geologiczne, na granicy płyt tektonicznych, Islandię cechuje nadzwyczaj wysoka aktywność sejsmiczna (ok. 130 wulkanów, w tym 22 aktywne, a także liczne gejzery) oraz geotermalna (250 pól geotermalnych i blisko 800 gorących źródeł, energię z tego źródła wykorzystuje się tu do ogrzewania budynków).
Paryż nazywany jest miastem miłości. To światowa stolica mody, sztuki i kultury, pełna przepychu i elegancji. Ale nie to jest najważniejsze dla ciekawskich, a fakt, że znajduje się tu mnóstwo światowej sławy atrakcji turystycznych z wieżą Eiffla, katedrą Notre Dame i Luwrem z najbardziej znanym obrazem świata – Mona Lisa na czele. Romantyczny spacer brzegiem Sekwany i na pobliskich bulwarach, dostarcza niezapomnianych doznań i wczucia się w niepowtarzalną atmosferę stolicy Francji. Pozycja obowiązkowa dla zakochanych:) zwłaszcza na wczesną wiosnę lub późną jesień.
Rzym to jedno z miejsc, gdzie moim zdaniem każdy powinien pojechać przynajmniej raz w życiu, choćby dlatego, aby zobaczyć słynne Koloseum i Bazylikę Świętego Piotra w Watykanie. Oczywiście tzw. „Wieczne Miasto” ma do zaoferowania wiele więcej, jednak na zwiedzenie top atrakcji wystarczą w zupełności 2-3 dni. Sam spacer w tym miejscu dostarcza świetnych doznań, to niewątpliwie bardzo klimatyczne miasto, otwarte muzeum.
Północna część Tajlandii i Kambodża zapewniły nam wiele wrażeń, ale nie mniej czekało na nas w Wietnamie.
Jeszcze przed wyjazdem wiedziałem, że to będzie nasza podróż życia. W końcu to pierwsza trzy tygodniowa wyprawa i to jeszcze do orientalnej egzotyki Azji Południowo-Wschodniej, gdzie poznamy zupełnie inny świat, zwyczaje czy kulturę. Podczas jednego wyjazdu w dniach 3-23 grudnia 2014 r. zwiedzamy główne atrakcje Tajlandii, Kambodży i Wietnamu, w tym pełne kontrastów miasta, wspaniałe zabytki – świątynie buddyjskie i khmerskie, odwiedzamy pływające targi i parki narodowe, wędrujemy przez dżunglę, jedziemy na słoniu, odpoczywamy na rajskich plażach, nurkujemy i wiele więcej…
Tajlandia, Kambodża i Wietnam w 3 tygodnie – Informacje praktyczne
11 stycznia 2015Po opisie przebiegu wycieczki do Bangkoku i okolic, północnej Tajlandii i Kambodży (cz.1. wpisu) oraz Wietnamu i południowej Tajlandii (cz.2. wpisu) przyszedł czas na garść informacji praktycznych. Do niektórych było ciężko dotrzeć, o innych niestety dowiedzieliśmy dopiero na miejscu – mam nadzieję, że się Wam przydadzą:)
Po majowych wakacjach nad Riwierą Turecką jeszcze tego samego roku wracamy do Turcji. Zbyt duży niedosyt zostawiło nie odwiedzenie stolicy tego kraju – legendarnego Stambułu, dawnego Bizancjum i Konstantynopola, oraz Efezu, gdzie przed zniszczeniem znajdowała się Świątynia Artemidy, jednego z 7 starożytnych cudów świata. Już w końcówce maja korzystając z promocji linii Pegasus kupiliśmy bilety Praga-Istanbul za ok. 350 zł/os w dwie strony na trochę kontrowersyjny termin 30.10-2.11. W tym czasie średnia temperatura to wciąż ok. 20 st. C, a do tego zdecydowanie mniej turystów.
W połowie października, także zdecydowanie po sezonie, wybraliśmy się na Kretę – królową greckich wysp. O tej porze roku temperatury wciąż przekraczają tutaj 25 st. C, dzięki czemu można zarówno zwiedzać i wypoczywać. Nasza wycieczka została podzielona na dwie części. Pierwsza „aktywna”, czyli trekking wąwozem Samaria, zwiedzanie weneckich miast Chania i Rethymnon, wycieczka na Santorini oraz odwiedzenie ruin pałacu minojskiego w Knossos. A druga to relaxing i plażing na zachodnim wybrzeżu wyspy, gdzie są najpiękniejsze plaże o bajecznych kolorach: Balos, Falasarna i Elafonisi.
W drugi weekend sierpnia wybraliśmy się na długą wędrówkę głównym grzbietem Karkonoszy między Szrenicą a Śnieżką. Cała trasa ma blisko 21 km (plan trasy), towarzyszą jej piękne widoki i należy ją zaplanować na 6-7 godz. Pokonanie jej w jednym podejściu daje mnóstwo satysfakcji, nawet przy korzystaniu z wyciągów do wjazdu i zjazdu z obu szczytów. Trasa nie jest trudna technicznie, raczej nie ma tu wiele wzniesień ani wspinaczki po zboczach, wyczerpuje jednak odległością. Dobra kondycja to warunek konieczny!
Od dawna planowaliśmy wyjazd do norweskich fiordów – cudu natury ukształtowanego przez topniejące lodowce i w dniach 25-30 lipca udało się nam spełnić to marzenie. Te ogromne zatoki mocno wcinające się w głąb lądu, często rozgałęzione, z charakterystycznymi niemal pionowymi brzegami powstały przez zalanie dolin polodowcowych. Są wizytówką Norwegii i nadają jej niepowtarzalny urok. National Geographic uznało fiordy „dziewiczym zakątkiem – najlepszym na świecie celem podróży”.