„Magiczne Zakaukazie”, czyli Gruzja i Armenia to nasz cel podróży na wakacje 2015 (dokładnie 20 lipca – 1 sierpnia). Trekking w pięknych i majestatycznych górach Kaukazu Południowego (przede wszystkim ten w okolicach Ushguli i kilkugodzinny pod kościółek Cminda Sameba pod Kazbekiem, 5047 m n.p.m. – perełka wyjazdu!), kąpiel w Morzu Czarnym, kosztowanie lokalnych gruzińskich win (a także lokalnego bimbru zwanego „chacha”:), koniaku Ararat czy wina z granatów), zwiedzanie kilkusetletnich monastyrów i wyjątkowy klimat postkomunistyczny (ogromne opuszczone zakłady, dziurawe drogi, krowy chodzące po drogach wymijane przez Łady i Wołgi, biedni i prości, ale za to bardzo gościnni ludzie, postkomunistyczne bloki…) to tylko niektóre z atrakcji wyjazdu. Ogromna różnorodność, zmieniające się krajobrazy, przyroda, fascynująca historia i kultura, tym zwabił nas ten region świata.
Wycieczka będzie przez nas niezapomniana też z innego powodu. Wybraliśmy się tam z Klubem Podróżników „Soliści”, którzy świetnie zorganizowali cały wyjazd (w końcu naprawdę się wyłączyłem i odpocząłem…), a jednocześnie mieliśmy przyjemność zwiedzania w aktywnym stylu i imprezowania w 16-os. grupie młodych, otwartych, świetnych ludzi i nawiązania nowych przyjaźni:)
Wiele lat po wojnie z 2008 roku Gruzja, wcześniej omijana szerokim łukiem, otworzyła się na turystykę i staje się coraz bardziej popularnym kierunkiem. Armenia widocznie mniej rozwinięta, wciąż z dużymi wpływami rosyjskimi, zachwyca historią (m.in. pierwszy chrześcijański kraj z katedrą z 301 r.!, liczne zabytkowe klasztory wpisane na listę UNESCO, starożytne świątynie, trudna historia narodu Ormian) i surowymi górzystymi pejzażami. Podróżując przez te kraje nie da się nie zauważyć, że są one mocno doświadczone wojnami, a przy tym wciąż zacofane (do 1991 r. stanowiły część ZSRR). Niektóre regiony widnieją na mapach jako sporne i autonomiczne: Abchazja i Osetia w Gruzji, gdzie podobnie jak na Ukrainie ma swój udział Rosja czy Górny Karabach w Armenii, która wciąż jest w stanie wojny z Azerbejdżanem.
Lato w Gruzji i Armenii jest bardzo upalne (głównie klimat podzwrotnikowy, temp. powyżej 30 a nawet 35 st. C, Kaukaz zatrzymuje północny chłód). Wycieczka w tym okresie to z jednej strony najlepszy czas na wypoczynek nad Morzem Czarnym i wędrówki górskie, a z drugiej wysoki sezon – trochę więcej turystów (choć i tak niewiele) oraz wyższe ceny noclegów (nie ma też wiele dostępnych). Dobrym kompromisem wydaje się być objazdówka w okresie maj-czerwiec (śnieg na górach i kwiaty) lub wrzesień-październik (kolory jesieni, winobranie), kiedy wciąż jest ciepło, ale nie upalnie. Są to kraje stosunkowo tanie – zakupy i jedzenie w knajpach tańsze niż w Polsce, podobnie atrakcje, a ceny noclegów w prywatnych kwaterach i hostelach to koszt rzędu 30-40 zł/os. My spaliśmy właśnie u Gruzinów, co bardzo polecam zwłaszcza w górach i Kachetii, aby poczuć klimat (w miastach hostele), mieliśmy opcje ze śniadaniami, a na kolacje chodziliśmy do lokalnych knajp, gdzie przy suto zastawionym stole spróbowaliśmy tradycyjnych potraw. Niedrogie są również bilety lotnicze, ok. 150-250 zł w dwie strony z Katowic lub Warszawy. Co do transportu na miejscu to królują marszrutki (minibusy) między większymi miejscowościami i atrakcjami turystycznymi, my akurat z racji zorganizowanej objazdówki mieliśmy zapewnionego busa z gruzińskim kierowcą, dzięki czemu udało nam się odwiedzić bardzo wiele miejsc. Przejechaliśmy łącznie 3200 km! z czego część ciężko i drożej byłoby pokonać marszrutkami. Można też wynająć własne auto, ale wtedy polecam zaopatrzyć się w dobre mapy, przygotować się na „specyficzną” kulturę jazdy i krowy spacerujące jakby nigdy nic po ulicy, a także pamiętać o obowiązkach z na przejściu granicznym z Armenią (trzeba mieć potwierdzenie notarialne z wypożyczalni, a dodatkowo opłacić dokument za podwójne przekroczenie granicy i ubezpieczenie auta).
Nasza ekipa
Trasa wycieczki „Gruzja i Armenia lato 2015”
Plan wycieczki „Gruzja i Armenia lato 2015”:
Dzień 1 – Lot Katowice –Kutaisi
(23:25-4:50, przelot ok. 3 godz., czas lokalny to czas polski +2 godz.)
Dzień 2 – Mestia i Ushguli
Po przylocie od razu wsiadamy w busa i jedziemy do Swanetii, najwyżej zamieszkałego regionu kraju, otoczonego szczytami głównego pasma Wielkiego Kaukazu sięgającymi nawet ponad 5000 m n.p.m. Po granicy rosyjskiej znajduje się Elbrus, uważany przez alpinistów za najwyższy szczyt Europy – 5642 m. n.p.m. Jeden z najpiękniejszych regionów Gruzji z licznie występującymi lodowcami, a także z zachowanymi do dzisiaj unikalnymi tradycjami miejscowej ludności. Prócz imponujących widoków górskich Swanetia znana jest z charakterystycznych budowli – średniowiecznych wież mieszkalno-obronnych, które służyły Swanom zarówno za warownie jak i domy. Stolicą regionu i centrum wypadowym na trekking we wciąż dzikie góry otaczające urokliwą dolinę (pierwsza droga została tu wybudowane dopiero w 1937 r.! wcześniej używano wyłącznie zwierząt jucznych i sań), jazdę konną czy wycieczki do Ushguli jest Mestia, tu też mamy nasz pierwszy nocleg. Na miejscu obrazki jak na zdjęciach. Rano wśród wież snuje się mgła, która później unosi się i zmienia w chmury, a nocą wszystkie wieże są podświetlone. Tworzy to jedyny w swoim rodzaju urok.
Jeszcze tego samego dnia, po południu, udajemy się tu Ushguli (Uszguli), która jest uważana za najwyżej położoną osadę Europy. Wioska znajduje się na wysokości ok. 2200 m n.p.m. i słynie z trzykondygnacyjnych zabytkowych wież mieszkalno-obronnych, zamieszkałych przez te same rody od XII w. Do dziś przetrwało ich tutaj aż ponad 200 (lista UNESCO). Można się tu dostać tylko autami 4×4 lub marszrutkami, gdyż nie ma asfaltu, a sama podróż jest długa i ciężka ze względu na liczne zakręty i wertepy (pokonanie odcinka 45 km w jedną stronę zajmuje ok. 2 godziny). Niewątpliwie jednak warto, bo widoki są niezapomniane, warto również przejść się uliczkami tej średniowiecznej osady (niewiele się tu zmieniło…) i wspiąć się na łąkę na wzgórzu, aby w pełni doświadczyć wdzięku tego miejsca i widoku na wysoki Kaukaz. Nieopodal Ushguli znajduje się m.in. najwyższa góra Gruzji Szchara, która wznosi się na wysokość 5068 m n.p.m.
Ponoć konkurować ze Swanetią mogą tylko Tuszetia i Chewsuretia – tam góry są równie piękne, a turystów znacznie mniej. Kiedyś pewnie sprawdzimy:)
Dzień 3 – Trekking w Mestii i Batumi
Okolice Mestii są wprost stworzone do górskich wędrówek. Z miasta wiedzie wiele tras, a my z racji ograniczonego czasu wybieramy się na kilkugodzinny trekking na szczyt zwieńczony krzyżem, górujący nad Mestią. Po drodze świetne panoramy! Mając więcej czasu koniecznie trzeba wybrać się na 10 km trekking doliną pod czoło lodowca spływającego z masywu Uszby 4700 m n.p.m. (zwana „Matterhornem Kaukazu”).
Następnie wyruszamy do Batumi, znanego kurortu nad Morzem Czarnym zlokalizowanego w Adżarii, małym autonomicznym regionie na południowym zachodzie Gruzji, przy granicy z Turcją. W ciągu kilku godzin jazdy zjeżdżamy z wysokości ośnieżonych gór do subtropikalnych plaż. Sama miejscowość jak i jej kamienisto-żwirowe plaże nie są zbyt interesujące, ale przystanek tutaj pozwolił się zrelaksować i pokazywał różnorodność Gruzji. Polecam nocne spacery wzdłuż brzegu morza lub promenadą z palmami i małe lokalne tawerny. Nocujemy w Batumi.
Dzień 4 – Sarpi, Gonio, Jaskinia Prometeusza i Kutaisi
Ten dzień po śniadaniu rozpoczynamy od kąpieli i relaksu na plaży w Sarpi, tuż przy przejściu granicznym, która jest otoczona zalesionymi zboczami schodzącymi prosto do morza. Jest tu zdecydowanie czystsza woda niż w Batumi (w którym jest duży port) i niewielu turystów. Następnie zwiedzamy rzymską twierdzę Gonio, gdzie wciąż trwają prace archeologiczne (ponoć na jej terenie ma się znajdować grób świętego Macieja, jednego z dwunastu apostołów) oraz jeden z największych i najbogatszych w różnorodne gatunki ogrodów botanicznych na świecie. Jeśli brakuje czasu można te dwa punkty szczerze mówiąc odpuścić:)
W dalszej kolejności kierujemy się w stronę Kutaisi, a konkretnie do Jaskini Prometeusza, odkrytej w 1984 r., bajkowo oświetlonej i bogatej w formy skalne. Ciekawą opcją wydaje się odwiedzenie rezerwatu Sataplia, w którym również znajduje się jaskinia, a także skamieniałe odciski śladów dinozaurów. Dzień kończymy zwiedzaniem Kutaisi, gdzie nocujemy, a właściwie wyłącznie monastyrów Gelati i Bagrati wpisane na listę UNESCO. Pierwszy z nich wybudowany w 1106 r. na polecenie Dawida IV Budowniczego (jednego z najważniejszych władców gruzińskich i kaukaskich) przez wiele lat był jednym z głównych kulturalnych i intelektualnych ośrodków w Gruzji (pięknie zachowane freski z XII w.), druga to katedra Gruzińskiego Kościoła Prawosławnego, najcenniejsza budowla sakralna miasta. Samo postkomunistyczne miasto Kutaisi – drugie co do wielkości w Gruzji – jest mało interesujące, ma za to ciekawą historię. W mitologii greckiej występuje jako Ai, miasto w Kolchidzie, do którego wybrał się Jazon i Argonauci po złote runo.
Dzień 5 – Kanion Okaste i Gruzińska Droga Wojenna
Wcześnie rano udajemy się do Kanion Okatse, gdzie znajduje się dosyć nowa atrakcja turystyczna, czyli możliwość przespacerowania się mostkiem zawieszonym nad przepaścią. Niesamowite widoki, adrenalina. Zdecydowanie jest to atrakcja warta polecenia. Do mostku można dostać się jeepem 4×4 za dodatkową opłatą bądź pieszo szlakiem. Następnie czekała nas długa droga do Kazbegi, stąd skorzystaliśmy z „czasoprzyspieszacza”, czytaj gruzińskiego wina:)
Od Tbilisi aż do rosyjskiego Władykaukazu ciągnie się przez 208 km Gruzińska Droga Wojenna, nazywana tak ze względu na militarne znaczenie dla przerzutu wojsk rosyjskich. To główny szlak przecinający w poprzek Wielki Kaukaz i od starożytności był wykorzystywany przez armie (np. rzymskie, perskie, mongolskie), kupców a nawet całe ludy wędrujące między Azją i Europą. Wzdłuż GDW można podziwiać piękne widoki wiecznie ośnieżonych gór i zielonych dolin, wspaniałe zabytki (m.in. Ananuri), w tym wiele zachowanych do dzisiaj budowli obronnych i świątyń. Kilka kilometrów za Gudauri (ośrodek narciarski) znajduje się najwyżej położony punkt drogi – Przełęcz Krzyżowa, wys. 2379 m n.p.m. Zatrzymujemy się również przy Pomniku „przyjaźni” gruzińsko-rosyjskiej (świetny punkt widokowy), co ciekawe taka to „przyjaźń”, że tylko Gruzja otworzyła granicę dla Rosji, w drugą stronę nie jest już tak kolorowo.
Punktem docelowym jest przepięknie położona miejscowość Stepancminda (dawne Kazbegi), gdzie nocujemy w prywatnej kwaterze z widokiem na chyba najpiękniej na świecie położony kościół Cminda Sameba (Świętej Trójcy), nad którym góruje majestatyczny szczyt Kazbek (5033 m n.p.m., według mitów gruzińskich, to właśnie do tej góry przykuty był Prometeusz).
Dzień 6 – Trekking do kościółka pod Kazbekiem i Tbilisi
Rano udajemy się na ok. godzinny trekking najkrótszą stromą trasą pod kościółek, a w zasadzie prawosławny klasztor Cminda Sameba (Świętej Trójcy, Gergeti), zbudowany na wzgórzu na wysokości 2170 m n.p.m. w XIV w. Do środka klasztoru można wejść tylko po przepasaniu się zakrywającym nogi materiałem, a kobiety dodatkowo z nakryciem głowy. Można je bezpłatnie pożyczyć na miejscu. Widoki tutaj są jednymi z najpiękniejszych w Kaukazie, a ten na klasztor na tle gór, znajduje się na większości zdjęć i pocztówek z Gruzji. Jest też możliwość wjechania tutaj samochodem terenowym lub wejścia łagodniejszym szlakiem, ale polecam trasę pieszą. Udało nam się trafić na ładną pogodę (mieliśmy duże szczęście, bo często zbierają się tu chmury), dzięki czemu mogliśmy podziwiać panoramy i górę Kazbek w całej okazałości. Dalej czekał nas marsz w kierunku przełęczy na 2920 m n.p.m. i stacji meteorologicznej, gdzie wspinający się na Kazbek nocują i aklimatyzują do wysokości, skąd rozpościera się wspaniały widok na lodowiec Gergeti i Kazbek. My niestety z racji ograniczonego czasu dotarliśmy na wysokość ok. 2600 m n.p.m. (wg komórkowego GPSa:)), ale za później wybraliśmy się jeszcze pod wodospad.
Późnym wieczorem dojeżdżamy do Tbilisi, tu mamy dwa noclegi w hostelu, ale jeszcze przed pójściem spać udajemy się wieczorny „obchód” miasta.
Dzień 7 – Zwiedzanie Tbilisi
Tbilisi jest nazywane perłą Kaukazu. Stolica Gruzji jest jednym z najstarszych miast na świecie, malowniczo położona, z widocznymi wpływami orientalnymi i europejskimi. Większość atrakcji znajduje się w Starym Mieście, spośród których warto odwiedzić: Twierdzę Narikala (ruiny cytadeli zbudowanej w 360 roku przez Persów, rozbudowanej w XVI wieku przez Turków i zrujnowanej w XIX wieku przez trzęsienie ziemi) z monumentalnym pomnikiem Matki Gruzji (Kartlis Deda, która w jednej dłoni trzyma wino dla przyjaciół a w drugiej miecz na wrogów), gdzie można wjechać kolejką linową sprzed Mostu Pokoju i podziwiać panoramę miasta, Katedra Sioni z VI w. (jedna z najważniejszych świątyń Gruzińskiego Kościoła Prawosławnego, gdzie przechowuje się krzyż świętej Nino, dzięki której Gruzja stała się chrześcijańska), Cerkiew Metechi i bazylika Anczischati oraz Sobór Trójcy Świętej, trzecia najwyższa prawosławna świątynia na świecie, pięknie oświetlona w nocy. Ponadto warto się przespacerować ulicą Rustawelego (gruzińskiego wieszcza). To główna arteria miasta ciągnąca się między placem Wolności z kolumną-pomnikiem św. Jerzego patrona Gruzji i Ratuszem miejskim a Placem Rewolucji Róż. Znajdują się przy niej reprezentacyjne budynki m.in. Parlament, Muzeum Narodowe, kościół Kaszweti, Teatr, Opera czy Filharmonia.
Miasto stanowi swego rodzaju kontrast z pozostałą raczej głównie biedną częścią kraju. Wieczorem można udać się na imprezę na ul. Shardeni, gdzie mieszczą się modne kluby i restauracje, pełne ludzi, a także obejrzeć pokaz tańczących fontann. Warto spróbować różne rodzaje tradycyjnych khinkali oraz jednej z tradycyjnych tawern (im mniej zachęcający wystrój tym lepsze jedzenie:) my trafiliśmy do takiej gdzie jedli sami lokalni, pani podliczała nas na liczydle, a kuchnię nasz sanepid zamknąłby z miejsca:), ale było za to pysznie i tanio), skorzystać z siarkowych łaźni (za nimi znajduje się ukryty wodospad) lub tak jak my z kąpieli nad pobliskim jeziorem (były mega upały, więc po szybkim zwiedzaniu udaliśmy się taxówkami nad wodę). Dla chętnych jest też opcja rafting lub wyjazdu do pobliskich atrakcji, m.in. rewelacyjnie położony kompleks monastyrów Dawid Garedża czy zabytkowego miasta Mccheta.
Dzień 8 – Droga do Erywania
Po przekroczeniu granicy gruzińsko-armeńskiej, na której spędziliśmy trochę czasu z racji formalności, od razu można dostrzec różnicę w rozwoju tych sąsiednich krajów (gorsze drogi – jeździ się bardzo wolno, mniejsze i biedniejsze miejscowości, głównie stare budynki, typowy postkomunizm). W pierwszej kolejności udajemy się do zespołów klasztornych Haghpat i Sanahin z X w.!, pereł średniowiecznej architektury armeńskiej, wpisanych na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Swego czasu były to bardzo ważne ośrodki duchowe i naukowe, obecnie to zasługujące na uwagę zabytki światowej klasy (klimatyczne ciemne kaplice w kilku kościołach kompleksów, charakterystyczne kamienne krzyże „chaczkary” upamiętniające szczególne zdarzenia, chodzenie po płytach nagrobnych, kolumny z inskrypcjami i krzyżami, biblioteki, dzwonnice, pozostałości murów obronnych czy dawne zwoje hymnów religijnych – w Haghpat można posłuchać jednego z nich).
Docieramy późnym wieczorem do Erywania, mocno zmęczeni podróżą (dziurawe kręte drogi, ograniczenia prędkości), gdzie mamy dwa noclegi w hostelu.
Dzień 9 – Monastyr Geghard, świątynia Garni, klasztor Chor Wirap i zwiedzanie Erywania
Rano po śniadaniu ruszamy w kierunku klasztoru Geghard z IV w. (lista UNESCO), malowniczo położonego w wąwozie pod stromymi urwiskami na końcu równie pięknej doliny rzeki Azat. Jego nazwa pochodzi od rzekomo przechowywanej w nim Włóczni Przeznaczenia, którą miał zostać przebity Jezus Chrystus wiszący na krzyżu. Jest to miejsce święte dla Ormian i cel licznych pielgrzymek. Klasztor imponuję swoją prostotą i jednocześnie blaskiem otaczającej go surowej scenerii. Następnie odwiedzamy kompleks świątynny Garni, dominujący nad doliną (świetne widoki), który trochę nie pasuje do wszystkiego co wcześniej tu zobaczyliśmy. To pogańska, hellenistyczna świątynia zbudowana z bazaltu i poświęcona bogu słońca Mitrze z I w. n.e. Między jej kolumnami odbywa się krótki koncert na tradycyjnym flecie o nazwie duduk. Kolejnym punktem jest znany z armeńskich pocztówek klasztor Chor Wirap (ang. Khor Virap), położony w pobliżu granicy z Turcją i Iranem. Jego lokalizacja jest niesamowita – na skalnym wzgórzu przy równinie tureckiej, 30 km od góry Ararat (masyw wulkaniczny o wys. 5137 m n.p.m., jej szczyt to wskazywane w Biblii miejsce spoczynku Arki Noego po Potopie), która jest uznawana przez Ormian za święta, pomimo tego, że leży po stronie Tureckiej. Jest to miejsce gdzie według legendy więziony był w głębokim lochu w towarzystwie węży i skorpionów przez 13 lat św. Grzegorz Oświeciciel – dzięki któremu Armenia jako pierwsze państwo na świecie uznała chrześcijaństwo za oficjalną religię. Rozpościera się stąd najpiękniejszy widok na górę Ararat, która góruje również nad stolicą.
Stolica Armenii, Erywań (ang. Yerevan), to jedno z najstarszych miast na świecie. Ma blisko 2800 lat! Odwiedzamy tutaj głównie: Plac Republiki, główne miejsce spotkań i ceremonii w mieście (wiele reprezentacyjnych budynków, m.in. Muzeum Historii Armenii, Galeria Narodowa, budynki rządowe), lokalny market oraz Kaskady, czyli wiodące na wzgórze monumentalne schody, ozdobione wieloma nowoczesnymi rzeźbami (z szczytu świetnie prezentuje się panorama miasta, nad którym góruje masyw Araratu). Ciekawym jest również fakt, iż od ponad 25 lat (od trzęsienia ziemi w 1988 r., a następnie upadku związku radzieckiego z powodu braku funduszy) nie dokończono budowy tych ogromnych schodów i ostatni odcinek drogi wchodzi się po metalowych stopniach. Późnym wieczorem trafiamy na dyskotekę, gdzie bawimy się do 4 rano:)
Dzień 10 – Eczmiadzyn, Zwartnoc i jezioro Sewan oraz długa droga do Sighnaghi (Kachetia)
Naszymi kolejnymi punktami na trasie są Eczmiadzyn (obecnie Wagharszapat) i ruiny Zwartnoc, wpisane na listę UNESCO. Pierwsze miejsce to duchowe centrum Armenii, zwane ormiańskim Watykanem. Znajdująca się tutaj katedra została wybudowana w latach 301-303 n.e. i jest uważana za najstarszą świątynię chrześcijańską (wybudowana przez Grzegorza Oświeciciela po przyjęciu przez Armenię chrześcijaństwa). Powstały wokół niej klasztor jest siedzibą Katolikosa, głowy Kościoła Ormiańskiego. Legenda głosi, że miejsce budowy świątyni wskazał sam Chrystus. Nazwa świątyni tłumaczona jest jako „miejsce zstąpienia Syna Jednorodzonego”. Drugie to natomiast ruiny katedry z VII w., która miała przyćmić tą w Eczmiadzynie. Jego budowa jest nietypowa – kościół miał plan krzyża wpisanego w koło, a nie tradycyjnie w kwadrat. Ruiny rewelacyjnie wyglądają z górą Ararat w tle.
Następnie kierujemy się w stronę Gruzji, zatrzymując się na krótki postój nad jeziorem Sewan, położonym na wys. 1900 m n.p.m. To jedno z najwyżej położonych jezior świata i największe jezioro Kaukazu. Przy tym upale nawet niska temperatura wody nas nie powstrzymała przed kąpielą (czysta woda). Zatrzymaliśmy się przy półwyspie, gdzie na wzniesieniu znajduje się klasztor Sewanawank (świetna panorama Jeziora Sewan). Co ciekawe znajdował się on kiedyś na wyspie, jednak Józef Stalin nakazał spuszczenie wody z jeziora, przez co jego poziom obniżył się o ponad 30 m.
Późnym wieczorem dojeżdżamy do stolicy regionu Kachetia, Sighnagi. Znajduje się ono na wzgórzu, skąd rozpościera się wspaniały widok na dolinę Alazani – główne miejsce uprawy winorośli. Tutaj mamy dwa noclegi u naszego rodaka, który kiedyś przyjechał do tego miejsca i tak mu się spodobało, że został do dzisiaj. Zdecydowanie polecam to miejsce – nazywa się Wino i Chleb.
Dzień 11 – Zwiedzanie okolicznych winnic i biesiady!
Kachetia największą sławę zawdzięcza wybornym gatunkom wina (Saperawi, Kindzmarauli), które powstaje tu od 8 tysięcy lat! Na ten region przypada większość ogólnokrajowej produkcji wina, które jest słabsze niż znane nam wina. Nie ma w nich też żadnych nienaturalnych dodatków, o czym przekonaliśmy się sami – nie mieliśmy rano kaca, a wypiliśmy niemałe ilości:) Nie brakuje tu też cennych zabytków kultury, m.in. klasztory w Gremi, Alawerdi czy Dawid Geredża (skalny monastyr z VI w. położonego w półpustynnym, skalistym krajobrazie na samej granicy z Azerbejdżanem), ale już mamy dosyć zwiedzania:) Tutaj czas jakby zwalnia. Już się nigdzie nie spieszymy. Wstajemy późno po biesiadzie dzień wcześniej.
Odwiedzamy winnice w okolicy Kwareli i poznajemy najstarszy na świecie i nadal praktykowany sposób wytwarzania wina – metoda kachetyjska, inna niż europejska, gdzie zamiast beczek używa się glinianych kwewri, przechowywanych w ziemi dla odpowiedniej temperatury fermentacji. Oczywiście nie zabrakło degustacji, zarówno wina, brandy, czaczy, a nawet spirytusu 96,6% (tylko zamoczyliśmy dziubek:)). W winach zawarta jest historia, kultura i styl życia Gruzinów. Odwiedzamy też piwnice, gdzie przechowywane są stare wina. Drugą połowę dnia spędzamy nad wodą.
Na koniec dnia udajemy się na spacer wąskimi uliczkami miasta w cieniu bogato zdobionych drewnianych balkonów z rzeźbionymi ornamentami, aby zakończyć wieczór biesiadą. W Gruzji istnieje tradycja supry, czyli wspólnej uczty przy suto zastawionym stole, której obowiązkowym elementem są poetyckie toasty. Pyszne jedzenie, różne trunki:) i zabawa pod gwiazdami do wschodu słońca:)
Dzień 12 – Uplisciche, Gori, Chiatura i Katskhi
W drodze na lotnisko w Kutaisi odwiedzamy jedno ze starożytnych skalnych miast Gruzji – Uplisciche. Wykute w skale budynki i tunele, które są datowane na lata V w. p.n.e. do średniowiecza, robią ogromne wrażenie, zwłaszcza w zestawieniu z widokami doliny. Było ważnym ośrodkiem politycznym i religijnym kraju. Kres świetności miastu przyniosły najazdy mongolskie w XIV w. Kompleks został częściowo zniszczony podczas trzęsienia ziemi w 1920 r.
Kolejny przystanki to Gori, znane z ruin twierdzy na wzgórzu, ale przede wszystkim jako miejsce urodzenia Józefa Stalina. Dom, w którym się urodził i żył stanowi część muzeum poświęconego radzickiemu przywódcy. Znajduje się tu m.in. wagon pociągu, którym podróżował (z herbem CCCP) oraz pomnik, który wcześniej stał pod ratuszem. Muzeum Stalina nie służy podtrzymywaniu jego kultu, ale pokazuje jak w nie tak dawnej przeszłości, za pomocą w sumie prostych metod, urabiano całe społeczeństwa (lekcja historii).
Następnie odwiedzamy ośrodek przemysłowy Chiatura, kiedyś słynący m.in. z wydobycia rud manganu. Ze względu na strome doliny rzeki w 1954 zbudowany został w mieście system kolejek linowych, który miał ułatwić transport pracowników tutejszej kopalni. System funkcjonuje nieprzerwanie do dzisiaj, pomimo złego stanu technicznego. Pomimo niemałych obaw decydujemy się jednak na przejazd tym miejskim środkiem transportu:) Ostatnim przystanek to powstały na skalnej kolumnie o wys. 40 m kościół w Katskhi. Obecnie przebywa tam mnich pustelnik otrzymujący na specjalnych sznurkach jedzenie, gdy przestaje je odbierać oznacza to, że należy wysłać tam kolejnego mnich aby go zastąpił…
Dzień 13 – Przylot do Katowic o godz. 6:40
Mając więcej czasu do planu wycieczki, oprócz kolejnych regionów górskich i trekkingów (Tuszetia i Chewsuretia, chętnie tu wrócę choćby ze względu na te miejsca) oraz odwiedzenia Mcchety i kompleksu klasztornego Dawid Geredża, warto dodać Azerbejdżan. Położony po sąsiedzku kraj otwierający się na turystykę to brama orientu – kraina meczetów, pałaców chanów i karawanserajów, ale i reliktów komunizmu oraz… wulkanów błotnych.
Link do albumu ze wszystkimi zdjęciami „Gruzja i Armenia lato 2015” – LINK
Kilka informacji praktycznych Gruzja i Armenia:
- Paszporty Gruzja i Armenia – w przypadku Gruzji dokumentem uprawniającym do bezwizowego wjazdu i pobytu do 90 dni na terytorium Gruzji jest dowód osobisty (od stycznia 2011 r.), w przypadku Armenii konieczny jest paszport ważny co najmniej 6 miesięcy (od stycznia 2013 r. nie ma wiz)
- Język Gruzja i Armenia – gruziński i armeński, ale spokojnie dogadamy się po angielsku (wskazana choćby podstawowa znajomość rosyjskiego)
- Waluta Gruzja i Armenia – w Gruzji walutą jest lari, obecny kurs to 1 GEL = 1,6-1,7 PLN, a w Armenii dram, 100 AMD = 0,8 PLN. Na miejscu tylko w dużych miastach w sieciówkach można płacić kartą, warto zatem zabrać trochę dolarów lub euro i wymienić na miejscu
- Ceny Gruzja i Armenia – za zakupy w sklepie zapłacimy podobnie a często mniej niż w Polsce, dużo tańsze są alkohole, papierosy, paliwo. Za porządny obiad w knajpie z zimnym piwkiem zapłacimy 15-20 zł.
- Kuchnia Gruzja i Armenia – zdecydowanie polecam świetną gruzińską kuchnię, m.in. chaczapuri – placki z nadzieniem z tartego solonego sera (w wersji adżarskiej ma kształt łódeczki, przed podaniem w gorący środek wbija się jajko i dodaje odrobinę masła, podczas jedzenia odrywamy kawałek ciasta, mieszamy nim wszystko w środku i zjadamy), khinkali lub chinkali – pierogi-sakiewki z mięsem (jedzenie ich wymaga opanowania specjalnej techniki – należy je najpierw ostrożnie nadgryźć i wypić znajdujący się w środku bulion, a następnie zjadamy dookoła całość pozostawiając na talerzu jedynie końcówkę), potrawę z fasoli lobio, naleśniki z mielonym mięsem kababi oraz zupę gulaszową ostri. Warto również wspomnieć o czurczcheli, czyli charakterystycznym gruzińskim deserze produkowanym z orzechów i winogron (orzechy są wiązane nićmi, następnie gotowane w soku z winogron i masie z mąki kukurydzianej oraz cukru)
- Bagaż – podróżując większą grupą warto złożyć się na dodatkowy bagaż rejestrowany (b. duże wymiary, do 32 kg, 240zł w dwie strony). W przeciwnym wypadku wszystkie grube i ciężkie ubrania w tym buty, polary, kurtki ubieramy na siebie, dzięki temu w praktyce na ponad tygodniowy wyjazd spokojnie można zmieścić się nawet w 35-litrowy plecak (część rzeczy można sobie przeprać na miejscu)
- Co zabrać? – paszport, ubranie odpowiednie do pory roku (w lecie głównie krótkie spodenki i koszulki, w zupełności wystarczy jedna bluza i długie spodnie, poza sezonem może się przydać nawet czapka i rękawiczki oraz odzież termo), kurtka przeciwdeszczowa, wygodne buty (adidasy lub obuwie trekingowe), sandały i klapki, okulary przeciwsłoneczne, miniapteczka, nakrycie głowy (ew. chusta/bandamka), krem z filtrem UV i pomadka do ust, kosmetyki, ręcznik szybkoschnący, aparat fotograficzny, ładowarki, panie na pewno jakieś nakrycie głowy (może być chusta lub szal) w związku ze zwiedzaniem obiektów sakralnych; panowie spodnie z nogawkami poza kolana (choć w większości miejsc dostępne bezpłatne okrycia), opcjonalnie kije trekingowe
- Inne – dobrą opcją jest zakup na miejscu karty telefonicznej np. Geocell za 7 lari mamy do wykorzystania 2GB (komunikatory internetowe to dużo tańsze rozwiązanie niż drogie telefony czy smsy do Polski), zabrać dodatkowy mniejszy plecak na trekkingi.